Magazyn Zmiany, listopad, tekst nr 10
Niestety, wciąż jesteśmy postrzegani poprzez pryzmat konfliktów – mam wrażenie, że to jedyny obowiązujący wizerunek działacza związkowego w Polsce – mówi Krzysztof Kisielewski, przewodniczący OZZZPRC.
Na naszym portalu opisywaliśmy ostatnio wynik najnowszych badań CBOS dotyczących związków zawodowych (TUTAJ). Wynika z nich, że Polacy nie do końca wiedzą, co związki zawodowe robią. 41 proc. ankietowanych nie potrafiło odpowiedzieć, czy pozytywnie, czy negatywnie ocenia ich działalność.
Wynika to z małej świadomości pracowników, którzy nie zdają sobie sprawy, że związki zawodowe są jedynym orężem w walce o ochronę miejsc pracy, negocjowanie warunków i bezpieczeństwa pracy, regulaminów, układów zbiorowych itd. Im silniejszy związek zawodowy, tym więcej załatwi zatrudnionym. Walka o przetrwanie ZZ to walka przede wszystkim o przetrwanie wpływu pracowników na kształtowanie warunków pracy. Nie ma innej drogi.
Niestety, jesteśmy wciąż postrzegani poprzez pryzmat konfliktów – mam wrażenie, że to jedyny obowiązujący wizerunek działacza związkowego w Polsce. A przecież na przestrzeni ostatnich lat pokazaliśmy niejednokrotnie, że zależy nam na dialogu.
Gdy zestawimy najnowsze badania z tymi, które były robione w latach 90. widać jeszcze jeden trend – czyli znaczący spadek uzwiązkowienia. W 1991 roku do związków należało 19 proc. Polaków, dzisiaj ten odsetek jest mniejszy o połowę.
Trudno, żeby było inaczej, skoro w firmach, w których ludzie najchętniej przyłączają się do zz – a więc działających w przemyśle, oświacie czy administracji publicznej – systematycznie przeprowadza się restrukturyzację i tnie koszty, nie zatrudniając nowych pracowników. W branży energetycznej średnia wieku elektromonterów i dyspozytorów to 50 plus! Mamy do czynienia z postępującą luką pokoleniową – młodzi pracownicy się niemal nie pojawiają, a starzy odchodzą na emeryturę; między innymi stąd wynika też wiek przeciętnego związkowca, który przekroczył 45. rok życia. A do tego dochodzą też zmiany obyczajowe. Kiedyś byłe inne czasy i pracownicy nie mieli tyle strachu w sobie. Dzisiaj nikt nie chce zadzierać z pracodawcą – w końcu kredyt sam się nie spłaci. Dlatego ludzie wolą milczeć albo – w ostateczności – zmienić pracę – niż postawić się szefowi.
Pracodawcy są po prostu silniejsi i więcej mogą. Zawsze tak było.
Dlatego zależy im, żeby osłabiać rolę organizacji związkowych. Paradoksem jest fakt, że sami zrzeszają się w związkach pracodawców, a napiętnują pracowników, którzy chcą się zrzeszyć w związkach pracowników; Mało osób zdaje sobie z tego sprawę, podobnie jak z tego, że pracodawcy finansują swoje związki ze środków zakładowych, a pracownicy muszą sami płacić na rzecz ZZ.
Jest Pan zaskoczony wynikami badań?
Zaskoczony nie, raczej nieco zaniepokojony. Wyniki pokazują kilka bardzo ważnych rzeczy. Przede wszystkim to, o czym bardzo często, jako Zrzeszenie mówimy – że umocowania prawne związków zawodowych są w Polsce słabe i tak naprawdę nikomu – poza działaczami związkowymi – nie zależy na tym, by organizacje te funkcjonowały. A przecież to oczywisty paradoks; prawo dotyczące pracowników mogą kreować jedynie związki zawodowe. I robią to będąc mniejszością, w imieniu większości – bo beneficjentem wynegocjowanych z pracodawcą udogodnień jest przecież ogół zatrudnionych. To jeden z powodów, dla których ludzie nie angażują się w działalność związkową – wiedzą bowiem, że działacz załatwi sprawę za nich. Pracownicy z natury mają postawię roszczeniową. Tak zawsze było i jest to zrozumiałe. Problem polega na tym, że najwięcej oczekiwań mają ci, którzy nigdy nie angażowali się w poprawę sytuacji. Jeśli ktoś aktywnie działa na rzecz zmiany, ma prawo żądać, ale oczekiwać kosztem innych?! W przyrodzie znamy organizmy, które tak funkcjonują…