Magazyn Zmiany, październik/06
O czarach dziejących się w ciemni i momentach, które udało się zatrzymać na zawsze w kadrze opowiada Krzysztof Jędruch ze Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego Elektrowni Stalowa Wola.
A wszystko zaczęło się wiele lat temu. Miałem szczęście chodzić do niezwykłej podstawówki, w której działało kółko fotograficzne. Hobbistycznie prowadził je mąż jednej z nauczycielek. Na pierwsze zajęcia wkręcił mnie mój kolega, poszedłem z ciekawości i…przepadłem. Byłem pod ogromnym wrażeniem magii wywoływania zdjęć, wyłaniania się obrazu z nicości. To było jak czary.
Miałem wtedy zaledwie 10-11 lat, ale wiedziałem już, że to będzie coś więcej, niż przelotna miłość. Dostałem swój pierwszy aparat – pamiętam, że kosztował niewiele, bo około 200 zł, ale działał – i tylko to się liczyło! Czułem olbrzymią satysfakcję, gdy udawało mi się zrobić zdjęcie, a później je wywołać i pokazać innym. Razem z kolegami z kółka “obsługiwaliśmy” apele szkolne i wycieczki, a w plenerze przymierzaliśmy się do fotografii makro – oczywiście z marnym skutkiem, bo nasz sprzęt nie pozwalał na szaleństwa.
Pasja szybko przeniosła się ze szkolnych korytarzy do domu. Gdy rodzice szli spać, łazienka stawała się ciemnią, w której rządziłem nieraz przez całą noc. Rano, gdy któryś z domowników chciał skorzystać z prysznica, pukał i to był dla mnie znak, że czas kończyć.
Po szkole przyszło wojsko, a po nim – “prawdziwe życie”. Pasja musiała poczekać do lat 90.
Wtedy kupiłem pierwszą cyfrówkę i przypomniałem sobie, dlaczego łapanie ulotnych momentów w kadr jest tak pasjonujące. Skończyłem zaoczne technikum fotograficzne, zacząłem gromadzić sprzęt, od tamtego czasu pasja stała się profesją.
Od kilku lat należę do koła fotograficznego Kadr. Mamy najfajniejsze studio na Podkarpaciu – postaraliśmy się o lokal, sami go wyremontowaliśmy i wyposażyliśmy. Mamy studio. mamy lampy, mamy ciemnię, organizujemy wystawy. Najmłodszy uczestnik ma 11 lat, najstarszy – koło 60. I to jest w fotografii piękne.
Najbardziej lubię street photo: “polujesz” z aparatem na ludzi w miejscach publicznych, czekasz na odpowiedni moment. Cyk – ten jeden kadr ma sprawić, że widz wyobraża sobie, co było chwilę przed i co chwilę po. To ogromne wyzwanie – zdarza się, że spędzam na dworze kilka godzin i wracam z niczym.
Lubię też przyrodę i kwiaty, robię je w sposób szczególny, manualnymi obiektywami, zdjęcie malowane jest naturalnym światłem. W fotografii najbardziej pociąga mnie to, że to cały proces – zaczyna się burzy mózgów, precyzyjnego wymyślenia kadru, szukania pomysłu. To dość skomplikowane – myślę, że nieraz możemy mówić o sztuce.
CC: Krzysztof Jędruch. Więcej zdjęć autora można oglądać TUTAJ i TUTAJ