Magazyn Zmiany, sierpień/06
-Niektórzy posłowie, nawet z obozu rządzącego, przewidują czarny scenariusz. Ale to bardzo niewygodna prawda, która jest ukrywana przed opinią publiczną – mówi wiceprzewodniczący OZZZPRC Waldemar Lutkowski, komentując stan przygotowań do transformacji energetycznej kraju.
Strona społeczna połączonych zespołów trójstronnych – ds. energetyki i ds. węgla brunatnego zawiesiła jakiś czas temu rozmowy negocjacyjne ws. umowy społecznej. Udało się wyjść z tego impasu?
Można tak powiedzieć; 23 sierpnia mieliśmy spotkanie w Ministerstwie Aktywów Państwowych, po którym postanowiliśmy warunkowo przystąpić do rozmów ws. umowy społecznej oraz wielozakładowego sporu zbiorowego w grupie kapitałowej PGE.
Jak ocenia pan połączenie dwóch zespołów trójstronnych?
To bardzo korzystne rozwiązanie, bo przyszłe zmiany w jednakowym stopniu nas dotyczą. W którą stronę pójdą negocjacje dotyczące umowy społecznej? To pytanie pozostaje otwarte. W naszym projekcie jest mowa o pięciu głównych spółkach – łącznie z PAK-iem, natomiast strona rządowa nie do końca chce zakwalifikować PAK do wydzielania aktywów – ponieważ – jak tłumaczy – jest to własność prywatna. Ministrowie mówią, że nie mają wpływu na właściciela, ale ten właściciel ma przecież koncesję i działa w oparciu o prawo polskie. Kwestia ograniczania produkcji oraz emisji w jednakowym stopniu dotknie i jego. Poza tym i prywatny właściciel, i właściciele państwowi zabiegają o środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji wynegocjowanego na poziomie Unii – stąd nasze stanowisko, by umowa powinna dotyczyła elektrowni należących do spółek skarbu państwa oraz PAK-u.
Jak zachowa się strona rządowa?
Ciężko przewidzieć. Na razie nie widzi GK PAK-u w NABE. Nie wiemy też, jak się zachowa pracodawca, choć wysłał ostatnio pisemne stanowisko, że chce uczestniczyć w rozmowach. Ale to dopiero początek – może się okazać, że parametry, które określiliśmy w umowie społecznej – przede wszystkim zobowiązania w stosunku do pracowników, osłony prywatne etc. – mogą być ponad możliwości właściciela prywatnego.
Spodziewam się więc trudnych negocjacji, tym bardziej, że znam niuanse umowy z górnikami na Śląsku. Tam twarde rozmowy trwały aż dziewięć miesięcy. Tu jest mniejszy plan i być może będzie krócej – w końcu i strona rządowa i my mamy już przetarte szlaki. Z drugiej jednak strony to nieco inna, niż na Śląsku historia – mamy znaczne rozproszenie terytorialne.
Jakie są największe obawy strony społecznej?
Potężne obawy mamy co do tzw. regionalnych planów sprawiedliwej transformacji. Formalnie powstały trzy – dla Śląska, Dolnego Śląska i Wielkopolski. Śląski jest przede wszystkim dedykowany kopalniom – a przecież na Śląsku znajduje się pięć elektrowni Tauronu, które – z tego co wiemy – nie są brane pod uwagę w podziale tych funduszy. W innych województwach takich regionalnych planów nie ma – ale są tam przecież elektrownie. Co z nimi? Już dziś wiadomo, że one w niedalekiej perspektywie zostaną wyłączone. Premier Mateusz Morawiecki zgodził się w tamtym roku na to, że przystąpimy do transformacji energetycznej, ale – i trzeba o tym głośno mówić – nasz kraj nie jest na to kompletnie gotowy. Nie mamy zabezpieczonych środków krajowych, nie mamy planu, co się wydarzy z pracownikami. Patrzymy tylko przez pryzmat Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, które do wielu miejsc nie trafią.
Zapowiadają się trudne negocjacje.
Tak, będzie bardzo ciężko, tym bardziej, że o nieprzygotowaniu rządu zamierzamy na bieżąco informować społeczeństwo i naszych pracowników. Na razie to wygląda bardzo słabo. Gdy pytamy się o formułę, o schemat, o rozwiązania formalno-prawne NABE, nie dostajemy żadnych konkretnych odpowiedzi, nic w tej kwestii nie zostało zrobione. Jedynie w sierpniu prezesi czterech spółek i minister aktywów państwowych podpisali list intencyjny dotyczący powstania NABE – to bardzo, bardzo mało.
Społeczeństwo zdaje się mało wiedzieć o tym, co czeka polską energetykę.
Jeżeli UE będzie utrzymywać kurs “zwarciowy” – by w Europe i w Polsce ograniczać emisję, to mamy dwie graniczne daty: W 2025 wchodzimy w obowiązek emisji poniżej 550 g CO2/kWh – dzisiaj jest ponad 700. Normy poniżej 550 g CO2/kWh nie spełnia w tej chwili żaden blok w Polsce. Te bloki będą oczywiście jakiś czas pracowały – dzisiaj mogą, ale przyjdzie moment, że trzeba je będzie wyłączyć, bo nie będzie nas stać na płacenie kar za przekroczone normy. Niektórzy posłowie, nawet z obozu rządzącego, przewidują czarny scenariusz. Ale to bardzo niewygodna prawda, która jest ukrywana przed opinią publiczną.