Magazyn Zmiany, kwiecień/06
Rozmowa z Mieczysławem Żabińskim, wieloletnim działaczem, szefem Sekcji Chemików, który zapowiedział w Bukowinie Tatrzańskiej, podczas Krajowego Zjazdu Delegatów, zakończenie kariery związkowej.
To naprawdę ostatni Pana Zjazd?
Prawie nikt mi nie wierzy, ale tak, ostatni. O odejściu mówiłem już wcześniej zarządowi OZZZPRC, ale koledzy i koleżanki myśleli, że to był żart. Kto wie, może w przyszłości będę przyjeżdżać tu jako gość.
Ile lat działał Pan jako związkowiec?
46 lat. Zakładałem w swojej firmie Solidarność, a w stanie wojennym organizowałem strajk, za co byłem relegowany z pracy. Wziąłem winę za człowieka, który miał trójkę dzieci. A ja miałem wtedy 25 lat i ideały. Dostałem wyrok, siedziałem w ośrodku odosobnienia, później miałem problemy z zatrudnieniem, bo pracodawcy niechętnie patrzyli na moją związkową proweniencję.
Co było później?
Po rekomendacji “S”, w 1989 roku wróciłem do pracy związkowej – najpierw w Solidarności, a później zacząłem zakładać zupełnie nową organizację – organizację dla zmianowców. Mieliśmy inne problemy niż pracownicy dzienni – stąd potrzeba zadbania o własne interesy. Ludzie masowo się do nas przepisywali – w szczytowym momencie mieliśmy ponad 1400 osób. Jestem ostatnim pracującym przedstawicielem komitetu założycielskiego.
Kiedy to było?
17 maja minie 35 lat.
Jak Pan je ocenia?
Jeżeli chodzi o pracę zmianową to prawdziwa katorga, ten kto tego nie doświadczył, nie ma pojęcia, ile wyrzeczeń kosztuje. Płaci się wysoką cenę – cenę życia rodzinnego, cenę zdrowia.
Żałuje Pan?
Nie, nie zamieniłbym tego doświadczenia na nic innego. Szefowałem Sekcji Chemików dwie kadencje, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że mamy fantastycznych ludzi. Jedyne, co mnie martwi, to kryzys pokoleniowi -nie widać młodych na horyzoncie. Zmieniła się nieco rola przewodniczącego – kiedyś gromadził tylko wokół siebie ludzi, dziś musi być trochę dyplomatą, trochę psychologiem. I najważniejsze – musi umieć słuchać, bo ludzie bardzo często mają świetne pomysły – trzeba je zbierać i próbować realizować. Tylko wtedy ma ta praca sens.
A Pan gdzie będzie teraz szukał sensu?
No cóż, na początku 2-3 tygodnie laby, a później…mam już swoje plany. To będzie, oczywiście, działalność między ludźmi i dla ludzi. Inaczej bym nie mógł.