Magazyn Zmiany, grudzień/07
– Jest duże rozczarowanie. Za nami rok, w którym rząd nie podjął żadnej decyzji w kluczowych dla gospodarki obszarach. Ani dobrej, ani złej, żadnej. Brak decyzji jest najgorszym możliwym scenariuszem – mówi przewodniczący OZZZPRC Krzysztof Kisielewski, podsumowując minione miesiące.
2024 z perspektywy OZZZPRC. Jak go oceniasz?
To były dla nas intensywne miesiące. Rozpoczęliśmy od przygotowań do Krajowego Zjazdu Delegatów, na którym wybraliśmy nowe władze, a kończymy na przymiarkach do 35-lecia naszego Zrzeszenia, które odbędzie się w kwietniu, tradycyjnie w Bukowinie. To bardzo symboliczne – rok zaczął się i kończy na pracy organizacyjnej, co pokazuje, że jako związek ciągle jesteśmy w ruchu. Jubileusz to dla nas szczególna okazja. 35 lat to kawał historii, dobrze byłoby ją podsumować i wyróżnić osoby, które w sposób szczególny przyczyniły się do polepszenia jakości i profesjonalizmu naszego działania.
W 2024 dołączyły do nas nowe organizacje, m.in. z Bełchatowa, Bogatyni i Dychowa. Powstały także dwie nowe sekcje – Elektrowni Węgla Brunatnego oraz Pracowników Strefy Budżetowej. To dowód, że nasza działalność jest skuteczna i dobrze odbierana na zewnątrz. Nowi działacze dostrzegają, że dzięki naszej pracy ich interesy mogą być lepiej reprezentowane, szczególnie na szczeblu krajowym.
Zastanawiam się, czy wzrost popularności OZZZPRC nie wynika ze spadku jakości dialogu społecznego w Polsce, o czym w „Zmianach” pisaliśmy wielokrotnie.
Tak, myślę, że częściowo masz rację. Pogarszający się dialog społeczny na szczeblu rządowym zmusza ludzi do poszukiwania silniejszych struktur, które będą w stanie skuteczniej reprezentować ich interesy. Widzimy to na przykładzie organizacji, które wcześniej działały samodzielnie lub w lokalnych strukturach, a teraz dołączają do nas, by mieć realny wpływ na decyzje podejmowane na poziomie krajowym.
Niestety, trzeba to powiedzieć głośno – dialog społeczny w Polsce jest na bardzo niskim poziomie. Po wyborach długo czekaliśmy na ukonstytuowanie się rządu i wyznaczenie przedstawicieli do zespołów roboczych. Minęło ponad 12 miesięcy, a decyzyjność na szczeblu rządowym pozostawia wiele do życzenia. To niepokojące, bo efektywny dialog społeczny jest kluczowy dla rozwiązywania problemów pracowniczych.
Z drugiej strony widać pozytywne zjawisko – rosnącą świadomość pracowników. Nawet małe organizacje związkowe, np. pracownicy wsparcia medycznego czy dydaktycy z uczelni wyższych, zaczynają szukać wsparcia w większych, reprezentatywnych organizacjach, szukają kontaktu przez regionalne oddziały FZZ.
Podsumowując miniony rok, oprócz słabego dialogu społecznego, wskazałabym jeszcze ogromny niepokój społeczny. Zgodzisz się?
Absolutnie. Rozgoryczenie jest widoczne i wynika głównie z tego, że w ostatnich miesiącach znowu zaczynamy dostrzegać trudności w polskim przemyśle. Choć wcześniej także nie było idealnie, znajdowano różne tymczasowe rozwiązania łagodzące skutki kryzysów. Teraz widzimy coraz więcej twardych decyzji skutkujących masowymi zwolnieniami – na przykład w PKP Cargo czy Poczcie Polskiej. Podobna sytuacja dotyczy hutnictwa, chemii czy rolnictwa. Niemal każda branża zmaga się z problemami ograniczającymi jej zdolność ekonomicznego działania. A przecież te sektory są kluczowe dla naszej suwerenności. Nie możemy tworzyć bezpiecznego kraju, w którym jesteśmy zależni od tego, czy ktoś nas nakarmi, czy nie, czy ktoś nam dostarczy energię, czy nie, czy ktoś nam pozwoli przejechać naszymi drogami, czy nie.
Skąd te problemy? Chodzi o niekompetencję rządzących czy celowe działania?
Jeżeli chodzi o politykę energetyczną Unii Europejskiej, to akurat tutaj złudzeń nie mam, że to jest celowe działanie, bo widzimy wiele absurdów w tych decyzjach i w tych przepisach unijnych, które narzucają na nas niekorzystne dla nas rozwiązania. Wygląda to na próbę wprowadzenia nowych technologii na rynek. Silne lobby technologiczne forsuje swoje rozwiązania, ignorując nasze zasoby. Mamy swoją technologię, mamy swoje maszyny, swoje zakłady pracy, swoje paliwo, a nie możemy ekonomicznie funkcjonować w oparciu o te paliwa, bo to się nam po prostu biznesowo nie opłaca. Dlaczego nam się nie opłaca? Bo jesteśmy zmuszani do tego, żeby płacić ogromne kary, ogromne podatki wynikające z tytułu tej działalności.
Mamy elektrownie węglowe, które mogą działać ekologicznie, a mimo to płacimy ogromne kary za emisję dwutlenku węgla. Tymczasem elektrownie gazowe, które emitują podobne ilości CO2, są uznawane za ekologiczne tylko dlatego, że nie są obciążone tymi samymi podatkami. To absurd. No i warto przypomnieć, że nie mamy własnego gazu, a ceny tego surowca – jak pokazały ostatnie miesiące – są bardzo niestabilne. Czyli tak – gdy zbudujemy elektrownię gazową, 60% pracowników traci pracę, nie ograniczamy emisji dwutlenku węgla i jednocześnie musimy kupić i technologię, i paliwo. Jaki mamy w tym, jako Polska, interes?
To brzmi jak podważanie narracji o szkodliwości węgla.
Nie podważamy jej jako takiej, ale widzimy wiele nadużyć w tej narracji. Nowoczesne technologie spalania węgla są bardzo efektywne, a emisje są minimalizowane dzięki zaawansowanym filtrom. Problemem są polityczne decyzje, które karzą nasz przemysł ekonomicznie. Elektrownie gazowe nie są bardziej ekologiczne ani bardziej stabilne – są po prostu narzucane jako preferowane rozwiązanie.
A co z odnawialnymi źródłami energii? One są przecież zeroemisyjne.
To prawda, odnawialne źródła energii, takie jak wiatr czy słońce, mają sens, ale są niestabilne. Każda megawatogodzina z OZE musi być zabezpieczona przez konwencjonalne źródła. Jeśli przestaje wiać albo świecić słońce, musimy mieć gotowe rezerwy. Niemcy to zrozumieli i utrzymują swoje bloki węglowe w rezerwie technicznej, podczas gdy u nas próbuje się je zamykać.
Utrzymanie tych rezerw to koszty.
Oczywiście, i to jest problem. Biznes nie może pozwolić sobie na utrzymywanie nierentownych aktywów. Państwo mogłoby w teorii za to zapłacić, ale pomoc publiczna jest regulowana i mogłaby zostać uznana za niedozwoloną. Dlatego potrzebujemy systemowych rozwiązań, które umożliwią nam utrzymanie suwerenności energetycznej i zabezpieczenie przyszłości naszych zakładów.
Podsumowując – obecna polityka energetyczna wymusza na nas zmiany, na które nie jesteśmy gotowi ani technologicznie, ani ekonomicznie. To nie jest tylko kwestia ekologii, ale także naszej gospodarczej zdolności przetrwania. Jeśli mamy inwestować w nowe technologie, musimy znaleźć sposób, by nie niszczyć tego, co już mamy – naszych ludzi, zakładów i infrastruktury.
Wcześniej pytałaś, czy to celowe działanie. Zatem w przypadku energetyki – myślę, że tak. Ale weźmy przykład z branży chemicznej. Nawozy produkowane w Polsce są dosyć drogie po to, by były dobrej jakości, zgodnie z unijnymi standardami. Tymczasem rynek zalewają nawozy z Rosji, znacznie tańsze, ale niespełniające standardów. I to, w mojej ocenie, zwykły brak solidności i rzetelnej pracy osób odpowiedzialnych za dbanie o szczelność granicy.
Nowy rok rozpocznie się od protestów?
Tak, wszystko na to wskazuje. Za nami rok, w którym rząd nie podjął żadnej decyzji w kluczowych dla gospodarki obszarach. Ani dobrej, ani złej, żadnej. Brak decyzji jest najgorszym możliwym scenariuszem.
Szykujemy komitet protestacyjny branży energetycznej. To, że porozumienia na przedpolu nie objęło wszystkich pracowników energetyki stawia nas w sytuacji, w której nie możemy dłużej czekać. Oczekiwania pracowników są jasne, a my jako związek mamy obowiązek działać. Nie chcemy konfrontacji – wolelibyśmy dialog, wypracowanie wspólnych rozwiązań. Jednak jeśli nasze działania przy stole negocjacyjnym nie przynoszą rezultatów, nie mamy innego wyjścia.
Widoczne są też podziały w środowisku związkowym. Martwi cię to?
Tak. Staramy się unikać antagonizowania kogokolwiek, ale problemem są różne strategie działania. Pracownicy zaczynają się gubić, gdy różne organizacje idą w przeciwnych kierunkach. Przykładem jest sytuacja w Kozienicach – jeden związek robi swoje, inny coś innego, a pracownik zostaje z pytaniem: co dalej? To trudne, bo robimy wszystko, żeby chronić ludzi, ale chaos nikomu nie pomaga.
Jak widzisz przyszłość?
Przed nami ogromne wyzwania. Jeśli mówimy o energetyce, to musimy jasno powiedzieć – brakuje strategii. Nie ma decyzji, które dawałyby przedsiębiorstwom, pracownikom i całej gospodarce pewność jutra. My, jako związek, będziemy się tego domagać, ale wymaga to odpowiedzialności ze strony rządu.
W działaniach wewnątrz OZZZPRC rok 2025 będzie bardzo ważny. Poza jubileuszem 35-lecia zdobyliśmy fundusze unijne, m.in. na rebranding organizacji, przebudowę strony internetowej oraz stworzenie nowej ekspertyzy dotyczącej szkodliwości pracy zmianowej. Plany są ambitne – teraz musimy je skutecznie realizować. Nadchodzące miesiące będą czasem próby. Wiemy, że sytuacja w kraju i w naszych branżach nie będzie łatwa. Ale jesteśmy gotowi. Chcemy działać, walczyć, a przede wszystkim osiągać efekty.