Kontrowersyjne i odrzucane przez związki zawodowe rozwiązania przygotowane przez posłów PO mają coraz większe szanse na uchwalenie. Sejmowa podkomisja ds. nowelizacji kodeksu pracy zajmuje się dwoma propozycjami zmian w przepisach o czasie pracy autorstwa resortu i posła PO Adama Szejnfelda. Powstanie z nich jeden projekt ustawy.
Aprobatę posłów zyskało m.in. rozwiązanie, które pozwala na wielokrotne wydłużanie przerwy niewliczanej do czasu pracy. Dziś może ona wynosić maksymalnie 60 minut. Przyjęto też przepisy otwierające furtkę do szerokiego stosowania w firmach przerywanego czasu pracy. Będzie można go wprowadzać nie tylko – jak obecnie – na podstawie układu zbiorowego, lecz także w drodze porozumienia ze związkami zawodowymi lub przedstawicielami pracowników.
Z kolei na najbliższym posiedzeniu podkomisji posłowie zdecydują m.in., czy obniżyć o 20 pkt proc. wysokość dodatku za pracę w nadgodzinach. Wszystkie te zmiany są łączone z rządowymi propozycjami, choć w przeciwieństwie do nich nie były uzgadniane z partnerami społecznymi.
– Nie dziwi nas to, że PO tylnymi drzwiami, bez jakichkolwiek konsultacji, forsuje bardzo kontrowersyjne rozwiązania, które są niezgodne z dyrektywą o czasie pracy. Przeciwko temu protestowaliśmy w czasie strajku ostrzegawczego na Śląsku. Poselski projekt pokazuje prawdziwe intencje rządzących – uważa Henryk Nakonieczny, członek Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
Związki zawodowe alarmują, że np. możliwość wydłużenia niepłatnej przerwy to de facto ukryta forma wprowadzenia przerywanego czasu pracy, bardzo opłacalna dla pracodawcy. Firma nie musi bowiem w tej sytuacji płacić np. za czas przerwy połowy wynagrodzenia przestojowego.
Pomysły uzyskały już poklask pracodawców.
– To korzystne rozwiązanie zarówno dla pracowników, jak i przedsiębiorstw, bo system przerywanego czasu pracy jest obecnie mało rozpowszechniony. Jego otwarcie może dać nowe możliwości zatrudnienia – uzasadnia Grażyna Spytek-Bandurska z PKPP Lewiatan.
Pomysłodawcą projektu PO jest Adam Szejnfeld. Nie po raz pierwszy próbuje on wprowadzić do kodeksu pracy kontrowersyjne rozwiązania. W czasie gdy był wiceministrem gospodarki, proponował przepisy dotyczące zmniejszenia ochrony stosunku pracy. Wtedy propozycje przepadły na wstępnym etapie prac w resorcie. Tym razem wprowadzenie firmowanych przez niego zmian jest bardziej prawdopodobne.
Co prawda do odrzucenia jego projektu w I czytaniu w Sejmie zabrakło jednego głosu, ale w podkomisji na razie wszystkie propozycje znajdują poparcie większości posłów, nawet gdy krytykują je Państwowa Inspekcja Pracy czy strona społeczna.
– Trudno ocenić, jaki będzie ostateczny kształt rozwiązań rekomendowanych przez komisję. Dotychczas nie ma stanowiska rządu i nie spodziewam się go. Taka bierność to przyzwolenie na wprowadzanie rozwiązań, które w sposób niekorzystny dla pracowników określą zasady organizacji czasu pracy. Kluczowe znaczenie dla treści projektu będzie miało stanowisko PSL – uważa Stanisław Szwed, poseł PiS, przewodniczący podkomisji stałej ds. nowelizacji kodeksu pracy.
W trakcie debaty nad projektem krytycznie o jego zawartości wypowiadał się w imieniu klubu PSL marszałek Józef Zych. Kilku posłów tego ugrupowania głosowało za jego odrzuceniem. Nie wiadomo jednak, jak ludowcy zachowają się teraz.
– Liczymy, że strona rządowa zreflektuje się i wymusi na posłach respektowanie ustaleń z komisji trójstronnej. Systemy czasu pracy miały być dopiero przedmiotem rozmów ze związkami i z pracodawcami. Prace w Sejmie podważają zaufanie i wiarę w ich sens – podkreśla Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, resort pracy rozmawiał z posłem Adamem Szejnfeldem na temat ograniczenia zakresu proponowanych zmian. W przyszłym tygodniu na kolejnym posiedzeniu podkomisji okaże się, z jakim skutkiem.
Etap legislacyjny
Projekt czeka na drugie czytanie w Sejmie
Autor: Tomasz Zalewski;