Magazyn Zmiany, grudzień/12
Rozmowa z Krzysztofem Kisielewskim, przewodniczącym OZZZPRC.
Panie przewodniczący, z jednej strony gratuluję – we wrześniu został Pan wybrany na kolejną kadencję, z drugiej – nie zazdroszczę. Przed nami trudne miesiące i lata; kryzys potęguje pandemia.
Rzeczywiście, to nie jest łatwy moment, ale jak mówiłem wielokrotnie, także podczas jubileuszu – działanie w kryzysie to dla nas chleb powszedni, w pracy związkowej zawsze jest pod górkę – raz mniejszą, raz większą.
Cieszę się niezmiernie, że udało się doprowadzić do organizacji jubileuszowego zjazdu na początku września we Wrocławiu, to był ostatni moment przed jesiennym sezonem grypowym i drugą falą koronawirusa, która znów wszystko pozamykała. W tym miejscu raz jeszcze pogratuluję wszystkim odznaczonym – to dzięki ich wzmożonej pracy OZZZPRC jest silną, prężnie działającą organizacją!
Zjazd z pewnością zapisze się w historii Zrzeszenia – po pierwsze z powodu pandemii, po drugie – z powodu czasu trwania. Jeszcze nigdy nie udało się przeprowadzić części sprawozdawczo-wyborczej w jeden dzień; za tempo i zaangażowanie wszystkim delegatom należą się wielkie brawa.
Pandemia wprowadziła mnóstwo zamętu w naszą działalność; Oczywiście, COVID dotknął wszystkich, natomiast nas, jako organizację, szczególnie, bo po pierwsze w minionym roku musieliśmy zorganizować jubileusz i zaprosić mnóstwo gości, a po drugie wybrać nowe władze, bo poprzednie straciły prawo, by pełnić swoje funkcje. Podjęliśmy działania by ustawowo, w jednej z tarcz antykryzysowych, przedłużyć naszą kadencję, ale działalnie to nie uzyskało akceptacji rządzących, mimo że pewne organizacje, np. PZPN, taką możliwość dostały. Ostatecznie, po wielu konsultacjach z kancelarią prawną, dzięki pełnomocnictwom, udało się nam skutecznie działać aż do września i wtedy dokonać wyboru nowych władz. Przed podobnymi dylematami stanęło wiele organizacji zrzeszonych w OZZZPRC, które także, z powodu pandemii, nie mogły w terminie dokonać wyborów.
Przesuwaliśmy termin zjazdu, ostatecznie udało się go zorganizować w trzecim terminie, choć do samego końca obawialiśmy się, czy imprezy w ostatniej chwili nie trzeba będzie odwołać.
W jakich nastrojach delegaci opuszczali Wrocław?
Wiele osób powtarzało, że nigdy nie będzie już jak wcześniej, bo świat się bezpowrotnie zmienił. Gdy mamy do czynienia z sytuacją zagrożenia, to życie weryfikuje wiele spraw – widać, jak na dłoni, które obszary są niezbędne do funkcjonowania, które przestają mieć znaczenie i które kompletnie nie są wrażliwe na takie kryzysy – mam na myśli przede wszystkim te gałęzie gospodarki, które odpowiadają za bezpieczeństwo, porządek i codzienne życie.
Oczywiście, nie ma takiego kryzysu, który by się nie odbijał na pracownikach, także ten ma i będzie mieć długofalowe, trudne dziś do przewodzenia, konsekwencje. Każda przyjmowana przez rząd tarcza w jakiś sposób wpływała na zatrudnionych, każdą musieliśmy szczegółowo analizować, interpretować i – w razie potrzeby – interweniować. Bardzo ubolewamy nad tym, że pomoc nigdy nie była oferowana wprost – najpierw pracownicy musieli coś stracić. Dziś, w gronie związków zawodowych, pracujemy nad tym, aby stworzyć społeczny plan ochrony miejsc pracy – tu pomoc działała by prewencyjnie.
Dziś, na początku stycznia, widzimy, że nauka wychodzi światu na przeciw. Czy szczepionka będzie panaceum na całe nieszczęście? Mamy nadzieję, że da upragniony powrót do stabilizacji. Jednocześnie – jako związkowcy – będziemy przyglądać się, czy przywilej zaszczepienia się nie zmieni się w przymus, otwierając nowy katalog spraw, którymi będziemy musieli się zająć.
Rok 2020 upływał głównie pod dyktando pandemii, która często okazywała się być wymówką przed prowadzeniem dialogu społecznego.
To prawda. Sytuacja w wielu branżach jest niewesoła, o czym piszą szefowie poszczególnych Sekcji. Kuleje też dialog społeczny, który nie jest prowadzony w sposób transparentny, a po rekonstrukcji rządu właściwie nie istnieje. Rząd nie wyznaczył nawet swoich przedstawicieli, a bez nich nie można zwoływać prawomocnych posiedzeń. Nic nie dają nasze sprzeciwy i protesty – pod przykrywką zagrożenia epidemicznego rozmowy w ogóle nie są prowadzone. Albo inaczej – prowadzone, ale nie ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Głośno mówi się dziś o górnikach; ich problemy rozpatruje się w kategoriach transformacji górniczo-energetycznej – tylko że z nimi się rozmawia, z nami, energetykami – nie. To budzi nasz zdecydowany sprzeciw.
Tymczasem liczba spraw i problemów, o których musimy dyskutować, wydłuża się. Oprócz pandemii, mamy też transformacją energetyczną kraju, która dotknie dosłownie każdego z nas. Nie znamy jej założeń, nie wiemy, co nas czeka, nie znamy też pomysłu na pracowników, którzy zostaną zwolnieni z związku z dekarbonizacją.
A jakieś pozytywy?
Doceniam ogromne zaangażowanie naszych działaczy. Pomimo ograniczeń, wchodzimy w kadencję z nową energią, liczmy, że przyniesie ona wiele dobrych, skutecznych rozwiązań. Wiemy już, co chcemy osiągnąć, co wyszło dobrze, a co należy poprawić. Mamy na to cztery lata. Liczymy, że uda się w tym czasie m.in. wypracować rozwiązania pomocowe dla pracowników kopalni odkrywkowych, którzy mogą stracić pracę. W planach jest też reaktywacja zespołów trójstronnych dla rożnych branż m.in. na branży chemicznej. Te fora wymiany myśli są niezwykle potrzebne i ważne.
O tym, że warto walczyć o prawa pracowników na różnych frontach, może świadczyć sytuacja w branży energetycznej. Po miesiącach starań, widać światełko w tunelu w temacie Ponadzakładowego Układu Zbiorowego Pracy. Pomimo różnych stanowisk miedzy centralami związkowymi, udało się nam wpracować projekt dokumentu. Powstał długo oczekiwany związek pracodawców, rozpoczął się – na szczeblu poszczególnych grup – dialog, który – mocno w to wierzymy – uda się przenieść się na szczebel centralny. Mimo trudności, idziemy do przodu – nawet pandemia nas nie zatrzyma.