Magazyn Zmiany, kwiecień/06
Nauczycielki plastyki mówiły mi: Jarek, nie zmarnuj swojego talentu! A ja myślałem: E tam, przecież nie będę się babrał całe życie w farbach – wspomina Jarosław Zażlak z MZZPRC GE Enea S.A, kolejny bohater cyklu “Szósta zmiana”.
Namawiano go na ASP, ale nigdy nie myślał o tym poważnie. Obrazem ciężko zapłacić za chleb. Talent nie dawał jednak o sobie zapomnieć, więc od czasu do czasu powstawały mini dzieła sztuki: a to idealnie proporcjonalny koń z plasteliny, a to wyrzeźbiona w kawałku drewna podobizna nauczycielki.
-Moim pierwszym obrazem była kopia ikony, namalowana na prośbę kolegi. To było wiele lat temu, kiedy farby malarskie, pędzle, itd. były bardzo trudno dostępne. A jednak, obraz namalowany tanimi, chińskimi farbami, okazał się udany. Kiedy kolega przyszedł po gotowy obraz, postawiłem dwie prace obok siebie i kazałem wskazać „oryginał”. Nie potrafił – opowiada Jarek.
Czas służby wojskowej był czasem malowania chust dla idących do rezerwy. Taka była wtedy moda i zwyczaj. -Kiedyś zobaczyłem, jak rezerwiści nieudolnie malują te chusty. Spytałem ich: dlaczego to takie brzydkie? Oni na to – a co, młody, potrafisz lepiej? Skinąłem głową i namalowałem taką chustę, że później każdy chciał mieć podobną, kolejki się robiły. Na prześcieradłach, z których robiło się chusty, powstawały m.in. piękności tamtych czasów – Samanta Fox, Sandra, Kylie Minogue. Idący do rezerwy dawali też zdjęcia, jak mówili, swoich dziewczyn i prosili o namalowanie ich na chustach. Potem okazywało się, że te zdjęcia były po prostu wyciągane z lusterek (kiedyś były produkowane lusterka kieszonkowe ze zdjęciami modelek wmontowanymi w oprawkę) – wspomina przewodniczący Zakładowej Organizacji Związkowej MZZPRC GE Enea S.A. w Zielonej Górze.
ZOBACZ TEŻ INNE TEKSTY CYKLU SZÓSTA ZMIANA:
Jak grałem w Pucharze UEFA
Im zimniej, tym cieplej!
Taaaka ryba
Później na jakiś czas malowanie zarzucił. Jednak dziś obrazy wypełniają już szczelnie każdą ze ścian w domu (leśne drogi, kwitnące pole, jezioro o zmierzchu, powstańcy styczniowi, rycerze pod Akrą, pole bitwy z września 1939r., napoleoński wiarus, pałac nad stawem w parku, samotny wilk w zimowym lesie, mgła nad rzeką, i wiele innych płócien.)
– Żona pokazała mi zdjęcie wnętrza jednego z przedwojennych pałaców, była tam ściana zawieszona obrazami od sufitu do podłogi, „Popatrz” – powiedziała – „Ściana zupełnie jak u nas” – opowiada Jarek i dodaje: -Taki rodzaj malarstwa w dzisiejszych czasach jest rzadki, bo realizm wyszedł z mody, a szkoda, bo dobrze jest mieć w domu tyle swoich namalowanych „kawałków świata”, zdarzeń, postaci.
Kiedyś właścicielka jednej z galerii namówiła Jarka, aby pokazał jej jakiś swój obraz. -Przyniosłem, postawiłem koło drzwi. Chwilę później wchodzi podobno bardzo uzdolniony student malarstwa, który niesie swoje obrazy, czyli „sztukę współczesną”. Patrzy na mój obraz i z pogardą mówi “o, realizm”. Ja mu na to – „Nie podoba się panu? To proszę poczekać, wezmę farby, pędzle i ja spróbuję odtworzyć pana dzieło, a pan – mój realizm. Spróbujemy?”. Chłopak poczerwieniał i nie podjął wyzwania, szybko wyszedł z galerii – relacjonuje Jarosław.
Od dwóch lat nie powstał żaden nowy obraz. Wciąż brakuje czasu, a malowanie nie znosi konkurencji – jak już rozrobisz farby, to trzeba z nich korzystać, czyli malować, bo inaczej się zmarnują. – Jestem jednak pewien, że prędzej czy później wrócę do sztalugi. Tylko najpierw muszę okulary wymienić na trochę mocniejsze – śmieje się Jarek.